Nie muszę się chyba przejmować ochrzanem od manager Martyny, ona sama wydaje się być bardziej spóźniona ode mnie, skoro w jej biurze nie pali się światło i rolety ma wciąż zaciągnięte… Uff, tym razem mi się udało. Teraz tylko cichaczem wślizgnąć się do biura i już mogę zasiąść na swoim stanowisku pracy i zająć się wprowadzaniem Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Ciechocinka do naszego jakże zawodnego i często zawieszającego się systemu. A jeszcze częściej gubiącego wprowadzone do niego dane. Naprawdę, nie wiem ile zarząd musiał wziąć w łapę żeby przy przetargu na system informatyczny do firmy wygrali tacy partacze… Albo po prostu dobrzy znajomi prezesa. W każdym razie, straty ponoszone z tego tytułu są ogromne, a za błędy systemu aż nazbyt często odpowiadamy my, szeregowi pracownicy. Tak jak miesiąc temu, kiedy Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Belgii nagle zaginęły w informatycznej próżni. Osobiście nie mam do tego czegoś, z czym muszę pracować, ani grama zaufania.
